Oby nasze dzieci zdrowe były…

Wszystkim znana jest ludowa mądrość – zdrowie jest najważniejsze. To prawda tak oczywista, że trudno o niej dyskutować, bo zahacza się o banał. Troska o naszych najbliższych, zwłaszcza tych najmłodszych spędza często sen z powiek troskliwych rodziców. Dlaczego więc profilaktyka jest zaniedbaną dziedziną?

Jak się okazuje jest to jedna z powszechnie znanych prawd życiowych, która nie przekłada się na działania ludzi. Traktujemy zdrowie jako dar, prezent dany gdzieś z góry, często lekceważąc pierwsze symptomy chorób. Uciekamy od regularnych kontaktów z lekarzami „bo jeszcze coś znajdą”.

Z największą uwagą rodzice skupiają się na zdrowiu najmłodszych, zwłaszcza w pierwszym roku życia. Instytucjonalny rytm szczepień i bilansów wymusza co kilkutygodniowe wizyty u lekarza pediatry. Dzieci zostają dokładnie zmierzone, zważone, a wyniki porównane z siatkami centylowymi. Nie ma większych ekspertów w tym zakresie od czujnych rodziców pilnie sprawdzających czy trzymiesięczna pociecha rośnie w prawidłowym tempie. Dzieci obligatoryjnie odwiedzają ortopedę , który sprawdza prawidłowość rozwoju stawów biodrowych. W czasie kontrolnych wizyt, pediatra obserwuje symetrię ciała, stan napięcia mięśniowego, uspokaja rodziców, którzy zbyt przywiązali się do terminów podanych w tabelach rozwoju lub porównują swoją pociechę z dzieckiem znajomych. Na własną rękę lub za podszeptem znajomych rodzice chętnie konsultują swoje kruszyny u rehabilitantów -specjalistów od rozwoju motorycznego dzieci.

Niestety ten okres wzmożonej intensywności nadzoru medycznego ustaje gdzieś na etapie przedszkolnym. Po pierwsze obligatoryjne szczepienia są znacznie rzadsze, po drugie dzieci stabilizując się w rozwoju, nie wymagają już nieustannej uwagi. Dodatkowo rodzice nabierając doświadczenia częściej wybierają domowe sposoby leczenia lekkich infekcji, które nie wymagają przecież natychmiastowych interwencji lekarskich. Katar u kilkulatka nie wywołuje takiego niepokoju jak kichnięcie u noworodka. Dzieci trafiające w obieg instytucji zostają wypuszczone spod skrzydeł rodziców i część odpowiedzialności przenosi się na szkołę i przedszkole. Niestety nie istnieje żadna instytucja badająca cyklicznie dzieci szkolne. Jeśli rodzice sami nie zaprowadzą potomka na badania profilaktyczne, dziecko przez kilka lat jest wyjęte z obiegu opieki medycznej (poza przypadkami choroby).

Tymczasem dzieci, zwłaszcza te starsze, narażone są na skutki swoich własnych decyzji. Grzechy młodości wszyscy pamiętamy. Wraz z pójściem do szkoły często kończy się ‘zdrowe odżywianie’ – sklepiki szkolne oferują częściej batony i chipsy, niż owoce, czy kanapki z ciemnego pieczywa. Incydentalne samorządowe akcje podawania warzyw dzieciom w szkołach nie wystarczą. Zwłaszcza, że pozostają realizowane w formie szczątkowej albo nie zapewniają odpowiedniej jakości podawanych produktów.

Dzieci nie spędzają już czasu na podwórku, za to często przed komputerem lub z konsolą w ręku i chipsami w zasięgu dłoni. Tradycyjne zabawy na świeżym powietrzu zastąpiło bierne trwanie w pozycjach często mocno obciążających kręgosłup. Z obserwacji nauczycieli w ostatnich latach odsetek dzieci, przynoszących zaświadczenia lekarskie, zwalniające je z zajęć wychowania fizycznego stale rośnie. W ciągłym narażeniu pozostaje zmysł słuchu, bombardowany nieustającym zewnętrznym szumem i hałasem, jak i podawaną bezpośrednio przez słuchawki muzyką z mp3 lub telefonów. Dodatkowo pojawiają się też te całkiem poważne problemy godzące w zdrowie – dzieci pozostawione same sobie zaczynają brać narkotyki, palą papierosy, popadają w anoreksję.

Rodzice często bardzo zajęci pracą i pogonią za zarobkiem zbyt mało czasu poświęcają uważnemu kontaktowi z dzieckiem. Wciąż się mijając, pochłonięci swoimi sprawami nie dają szansy dzieciom na spokojną rozmowę, czy poinformowanie o czymś ważnym. Komputer i wakacje w ciepłych krajach nie zastąpią czasu spędzanego z rodzicami, a pozbawione nadzoru dzieci, zwłaszcza te starsze, prowadzą taki tryb życia, który same uważają za właściwy.

Pediatryczna opieka nad dziećmi w wieku szkolnym ogranicza się do krótkich wizyt w przypadku choroby, kiedy lekarz skupiony jest na rozwiązaniu bieżącego problemu, często mając zbyt krótki czas przeznaczony na szczegółowe badanie młodego pacjenta. Polskie Towarzystwo Pediatryczne od kilku lat ostrzega, że znacząca większość dzieci w wieku szkolnym ma niewykryte i tym samym nieleczone choroby oraz pogłębiające się wady rozwojowe. Problemom tym można by zaradzić w prosty sposób, wystarczy poddawać dzieci powszechnym badaniom profilaktycznym, podobnie jak dzieje się to w przypadku dorosłych osób pracujących.

Przeczytaj więcej na źródło: